niedziela, 20 listopada 2011

Sobotni wieczór filmowy

Po pracowitym sobotnim dniu pojechaliśmy całą rodzinką do A. Dostała parę filmów do obejrzenia. Naszykowała super wyżerkę. Pooglądaliśmy "Konopielkę". Hm! Nie przepadam za polskim kinem - przeciwnie do mojego M. On uwielbia polskie filmy, zwłaszcza te z czasów "komuny". Nie potrafi nazwać współczesnych, młodych aktorów (chyba tylko Mroczków kojarzy - bo się czasem pojawiają przed oczyma), ale za to bezbłędnie kojarzy wielkie nazwiska polskiego kina. No, to pooglądaliśmy Majchrzaka, Seniuk i innych, których mój M. potrafi bezbłędnie wymienić z nazwiska. A później obejrzeliśmy film "Instynkt". I to było to, co lubię. Świetny film.
A dziś? M. niestety musiał do pracy (takie kolejarskie życie). Rano pięknie świeciło słońce. Chciałam z psami, synem i córą pójść na spacer po obiedzie. Po powrocie z kościoła - super wiadomość: zaraz przyjadą po naszą ostatnią sunię do oddania. Extra! Przyjechali, zabrali i tak jakoś cicho się zrobiło, bo został tylko jeden szczeniak, który bez towarzystwa rodzeństwa nie miał za bardzo ochoty poszaleć. Ale to już od dawna postanowione, że oprócz naszej ukochanej suni zostaje z nami jej synek: Cezar. Cieszę się, że udało mi się ulokować w - mam nadzieję - dobrych domach sześcioro szczeniąt. Hurra!
Ze spaceru - niestety nic nie wyszło. W trakcie obiadu słońce zginęło gdzieś za chmurami. Zaczął wiać zimny wiatr i w ogóle zrobiło się dość nieprzyjemnie. Po poobiedniej drzemce upiekłam z córą pierniczki. Wyszły super. Zostało tylko kilka dla M. Ucieszy się jak wróci.
I znów koniec dnia. Jutro szara codzienność...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obowiązuje netykieta. Nie toleruję wulgaryzmów ani spamów. Szanujmy się wzajemnie :D